Bardzo często rozpoczynając przygodę z biznesem korzystamy, co zrozumiałe, z pomocy szeregu osób, zaprzyjaźnionych firm, które pełnią m.in. rolę doradczą oraz często wykonawczą. Jednym z podstawowych elementów identyfikacji naszej marki jest strona internetowa pod jaką będziemy promować nasze usługi.
Najczęściej jest ona powiązana z nazwą naszej firmy. W wielu przypadkach tworząc stronę internetową zlecamy jednocześnie rejestrację naszej domeny lub osoba, firma sama proponuje takie rozwiązanie. Po całym procesie projektowania, wzajemnych ustaleń otrzymujemy naszą nową, wymarzoną stronę internetową. Teraz wpisując w okno przeglądarki ustalony adres internetowy identyfikowalny z nazwą marki, naszym oczom ukazuje się zaprojektowana przez nas strona internetowa. Możemy rozpocząć sprzedaż lub promocję marki w Internecie. Zazwyczaj w tym momencie kończy się nasz kontakt (nie licząc drobnych poprawek funkcjonalnych) z osobami bądź firmami, które zaprojektowały nasza stronę.
I w zasadzie wszystko powinno być w porządku. Jak się jednak łatwo domyślić, wszystko do czasu. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Po dwóch, trzech latach, nasza firma rozwija się w bardzo dobrym tempie, przybywa nam klientów, tworzymy kolejne działy wewnętrzne, zmieniamy siedzibę na bardziej reprezentatywną, słupki z przychodami wciąż rosną. Oczywiście nasza strona internetowa również uległa rozwojowi, została dostosowana do najnowszych trendów i technologii. Co się nie zmieniło? Adres naszej strony! Raz do roku, płaciliśmy opłatę za przedłużenie jej widoczności w sieci. W zasadzie robi to za nas dział księgowy, w obecnym momencie rozwoju naszej firmy już nawet o tym nie pamiętamy. Nagle zgłasza się do nas dawna firma, freelancer lub ktokolwiek inny, kto wykonywał dla nas stronę internetową parę lat wcześniej, informując, że jest właścicielem naszej domeny. Zdziwienie, konsternacja? Jak to możliwe? Sprawa jest dosyć prosta. Przy rejestracji domeny zostały podane dane (firmy, osoby), która wykonywała dla nas stronę internetową. Tylko i aż tyle. W tym momencie pojawiają się dwie możliwe drogi rozwiązania powyższej sytuacji. Używając znanego frazesu, możemy usłyszeć dobrą lub złą wiadomość. W pierwszej opcji po prostu dokonamy cesji domeny na siebie i sprawa zakończy się bez większych problemów. Niestety, istnieje też druga możliwość. Firma, osoba prywatna może rościć sobie prawo własności do domeny, mimo opłacania przez nas abonamentu za jej widoczność w sieci. Co zrobić? Czy mamy szansę na wygranie takiego sporu? I tak, i nie. Tak naprawdę pozostaje dobra wola i chęć porozumienia na drodze ugody.
Najprostsza rada? Pilnujmy swojej własności i chrońmy jej rosnący potencjał! Marka identyfikowalna ze strona internetową jest naszą unikalną wartością.
#domeny